Z 11 na 12 marca w naszej parafii przebywał krzyż związany z osobą św. Jana Pawła II. Papież trzymał go w dłoniach w czasie swojej ostatniej drogi krzyżowej, na 8 dni przed śmiercią. Uroczystego wprowadzenia dokonał ks. proboszcz.
W homilii ks. Paweł wyjaśniał historię tego krzyża: „Dziś sytuacja wyjątkowa dla naszej parafii – adorujemy krzyż, który nasz Rodak trzymał w dłoniach podczas swojej ostatniej Drogi Krzyżowej. Było to 25 marca 2005 roku. Karmiony już wtedy sondą nosową nie mógł jak co roku uczestniczyć w niej w rzymskim Koloseum, ale łączył się za pośrednictwem telewizji ze swojej kaplicy, gdzie ustawiono kamery, aby pokazać wiernym papieża. Osiem dni później, 2 kwietnia zmarł. Wydarzenie to proboszcz z parafii w Kraczkowej na Podkarpaciu, gdzie na co dzień krzyż ten się znajduje, opisuje w taki sposób: „Jan Paweł II z trudem utrzymywał krzyż w swoich dłoniach. Ktoś, kto obserwował to zmaganie się Papieża z krzyżem stwierdził, że nie wiadomo, kto kogo tutaj dźwiga – czy Jan Paweł II dźwiga krzyż Chrystusa, czy też krzyż Chrystusa niesie i podtrzymuje Ojca Świętego. Wydaje się, że oba stwierdzenia są prawdziwe. O. Jan Góra tak ujął całą sytuację: „to ten krzyż towarzyszył Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II w ostatnich dniach życia. To z nim rozmawiał, jemu się powierzał… Ten krzyż był obecny w Jego modlitwie, rozmyślaniu i cierpieniu. Wielki Papież w swej samotnej modlitwie odkrywał mu swoją duszę, a Ukrzyżowany Chrystus odkrywał Mu drogę do swojego nieba… Z tym krzyżem wszedł w zażyłość i jemu powierzył tajemnice swego wewnętrznego życia”. Ten krzyż nie ocalił ziemskiego życia Jana Pawła II, ale pomógł mu powiedzieć za osiem dni: „Pozwólcie mi odejść do Domu Ojca”. Jaka jest historia tego krzyża? Krzyż ten ofiarował swojej żonie Janinie Stanisław Trafalski ze wsi Stefkowa w Bieszczadach po tym, jak po wypadnięciu z okna mogła poruszać się tylko na wózku inwalidzkim. Trafalski, który był rzeźbiarzem, przygotował krzyż dla swojej żony, żeby mogła go adorować i prosić Boga o cierpliwość. I zdarzyło się, że do Rzymu, do Ojca Świętego, wyjeżdżała grupa parafialna. Czasu było mało, szukano prezentu godnego Jana Pawła II. Pani Janina zdecydowała wówczas, żeby mąż dał Ojcu Świętemu jej krzyż. Papież, przyjmując go, jak mówią świadkowie, długo mu się przyglądał – niewątpliwie krzyż musiał mieć jakąś wewnętrzną wymowę. Jest 2005 r., Droga Krzyżowa w Koloseum. Umęczony chorobą Ojciec Święty pragnie uczestniczyć w tym nabożeństwie z krzyżem w ręku. Jego kapelan – ks. Mieczysław Mokrzycki na prośbę abp. Stanisława Dziwisza zdejmuje ze ściany swojego mieszkania krzyż (bo został on tam później umieszczony) i przynosi go Papieżowi. Ojciec Święty z wielką miłością przytula krzyż do siebie. Abp Mokrzycki tak wspomina to wydarzenie: „Krzyż został wręczony Ojcu Świętemu podczas audiencji niedzielnej, podczas spotkania z grupami z Polski. Było to w jego prywatnej bibliotece. Wszystkie prezenty Jan Paweł II zawsze przekazywał dalej. W swoim mieszkaniu nie miałem wówczas krzyża, poprosiłem więc Ojca Świętego, abym mógł wziąć krzyż, który został mu ofiarowany. Był to krzyż bardzo prosty, ale cenny, bo przywieziony z Polski. Zawiesiłem go w swojej sypialni nad łóżkiem i przez wiele lat był on w moim mieszkaniu. Kiedy Ojciec Święty zdecydował odprawiać Drogę Krzyżową Wielkiego Piątku 2005 r. w swojej kaplicy prywatnej, dał znak, że chciałby trzymać w ręce krzyż. Abp Dziwisz poprosił wówczas, abym przyniósł go ze swojej sypialni”.